*** ZAMEK W OSSOLINIE ***

.

STRONA GŁÓWNA

ZA GRANICĄ

GALERIA

MAPY

KONTAKT

SHIRO & BASIA

OSSOLIN

relikty zamku Ossolińskich

ARKADA MOSTU I FRAGMENT BRAMY TO NAJLEPIEJ ZACHOWANE RELIKTY DAWNEGO ZAMKU MAGNACKIEGO

DZIEJE ZAMKU

OPIS ZAMKU

ZWIEDZANIE


W

miejscu bardzo lichych obec­nie re­lik­tów póź­no­re­ne­san­so­wej re­zy­den­cji już praw­do­po­dob­nie w XIV wie­ku ist­niał mu­ro­wa­ny go­tyc­ki za­mek, któ­ry wzniósł nie­zna­ny z imie­nia przed­sta­wi­ciel ry­cer­skie­go ro­du To­por­czy­ków. Być mo­że fun­da­to­rem wa­row­ni był kasz­te­lanKasztelan – urzędnik lokalny w średniowiecznej Polsce. Zajmował się administracją gospodarczą (ściąganiem danin na rzecz panującego), obroną i sądownictwem na terenie kasztelanii. Podlegali mu chorąży, wojski, sędzia grodowy i włodarz. Wi­śli­cy Jan To­pór zwa­ny Owcą (zm. po 1363), we­dług tra­dy­cji pro­to­pla­sta wiel­kie­go ro­du Os­so­liń­skich, za­bi­ty pod­czas walk są­siedz­kich o gra­ni­ce swej po­sia­dło­ści. O ist­nie­niu zam­ku lub bar­dziej eni­gma­tycz­nie - ufor­ty­fi­ko­wa­nej ry­cer­skiej sie­dzi­by - in­for­mo­wa­ła księ­ga upo­sa­żeń ma­jąt­ku ar­cy­bi­skup­stwa kra­kow­skie­go Li­ber Be­ne­fi­cio­rum au­tor­stwa Ja­na Dłu­go­sza, gdzie wzmian­ko­wa­no ist­nie­ją­ce w ma­jąt­ku Os­so­lin pra­edium mi­li­ta­re. Skrom­ną po­cząt­ko­wo wa­row­nię na prze­strze­ni dwóch ko­lej­nych wie­ków z pew­no­ścią roz­bu­do­wy­wa­no i mo­der­ni­zo­wa­no, choć ska­la i za­kres tych prze­kształ­ceń po­zo­sta­ją nie­zna­ne. Trud­no jed­nak so­bie wy­obra­zić, by peł­nią­cy wa­żne funk­cje pań­stwo­we XV- i XVI-wiecz­ni wła­ści­cie­le nie do­ko­na­li żad­nych zmian w jej ukła­dzie prze­strzen­nym, na­wet je­śli Os­so­lin nie był wów­czas miej­scem, w któ­rym by­wa­li na co dzień.



WZGÓRZE ZAMKOWE WIDZIANE OD STRONY POŁUDNIOWO-WSCHODNIEJ
TO TUTAJ KIEDYŚ STAŁ PIĘKNY ZAMEK JERZEGO OSSOLIŃSKIEGO

W

ażną cezurą w dzie­jach Os­so­li­na by­ło ob­ję­cie ma­jąt­ku przez Je­rze­go Os­so­liń­skie­go her­bu To­pór (zm. 1650), któ­ry w 1621 ro­ku otrzy­mał go od oj­ca Ja­na Zbi­gnie­wa (zm. 1623) ja­ko wła­sność dzie­dzicz­ną. Tu­taj też zde­cy­do­wał się wznieść ro­do­wą sie­dzi­bę. W tym ce­lu na po­cząt­ku trze­ciej de­ka­dy XVII wie­ku za­trud­nił uzna­nych ar­chi­tek­tów, wśród nich praw­do­po­dob­nie Waw­rzyń­ca Se­ne­sa, do­mnie­ma­ne­go pro­jek­to­daw­cę oka­za­łe­go zam­ku Krzyż­to­pór. Ten na mu­rach sta­rej wa­row­ni zbu­do­wał mu nie­wiel­ką, acz nie­zwy­kle pięk­ną póź­no­re­ne­san­so­wą re­zy­den­cję, któ­ra wkrót­ce za­sły­nę­ła w ca­łym Kró­le­stwie z wy­staw­nych de­ko­ra­cji i bo­ga­te­go wy­stro­ju pod­kre­śla­jąc stan ma­jąt­ko­wy oraz wy­so­ką po­zy­cję spo­łecz­ną jej wła­ści­cie­la. Sam go­spo­darz, nie­wąt­pli­wie dum­ny ze swej no­wej fa­mi­liae uni­ver­sae or­na­men­to, okre­ślił ją ty­mi sło­wy: [...] La­da ja­ko spu­sto­szo­ny dział wzią­łem mię­dzy bra­cią mo­ją, tym bar­dziej się cie­sząc, żem po­zo­stał w gnieź­dzie przod­ków mo­ich, w któ­rym ich Pan Bóg tak wie­le set lat bło­go­sła­wił i po­mna­żał, i że mi się ta zie­mia w dział do­sta­ła, gdzie oj­ciec mój mi­ły ko­ści swe po­ło­żyć miał, a za­tem i bło­go­sła­wień­stwo w szcze­pie naj­ob­fit­sze, na czem się za­wiódł.



ZAMEK OSSOLIŃSKI JAKO DEKORACJA KAFLA PIECOWEGO Z XVII STULECIA,
ZE ZBIORÓW MUZEUM W BARANOWIE SANDOMIERSKIM


Jerzy Osso­liń­ski uro­dził się w San­do­mie­rzu w grud­niu 1595 ro­ku ja­ko trze­ci syn wo­je­wo­dyWojewoda - organ administracji państwowej w Polsce. W I Rzeczypospolitej wojewodowie należeli do grona urzędów senatorskich, jednak w zależności od terenów, z których pochodzili, mieli różne kompetencje. Urząd wojewody zaczął funkcjonować w czasach nowożytnych w Koronie, a częściowo na Litwie, jako zwierzchnik województwa i jego administracji, ale z iluzoryczną władzą. Wojewodowie: krakowski, poznański, wileński, trocki, sandomierski i kaliski (oraz kasztelan krakowski) byli specjalnie wyróżnieni posiadaniem powierzonych im kluczy do skarbca koronnego na Wawelu. Ja­na Zbig­nie­wa Os­so­liń­skie­go i pierw­sze oraz je­dy­ne dziecko jego żony Anny z Firlejów. Po trwa­ją­cych kil­ka lat przy­go­dach na uczel­niach w An­glii, Ho­lan­dii, Bel­gii, Fran­cji oraz Wło­szech, w wie­ku 21 lat roz­po­czął służ­bę na dwo­rze kró­lew­skim, gdzie za­przy­jaź­nił się z kró­le­wi­czem Wła­dy­sła­wem, co bar­dzo po­mo­gło mu w ka­rie­rze po­li­tycz­nej. Od chwi­li wstą­pie­nia Wła­dy­sła­wa IV na tron w 1632 Os­so­liń­ski suk­ce­syw­nie piął się po szcze­blach ka­rie­ry dwor­skiej. Wiel­kim suk­ce­sem za­koń­czył się je­go po­byt w Rzy­mie, gdzie w 1633 ro­ku otrzy­mał od pa­pie­ża Ur­ba­na VIII ty­tuł księ­cia pa­pies­kie­go. W dro­dze po­wrot­nej przy­ję­ty zo­stał w Wied­niu przez ce­sa­rza Fer­dy­nan­da II, któ­ry na­dał mu oso­bi­sty ty­tuł księ­cia Rze­szy Nie­miec­kiej. W ro­ku 1636 Je­rzy Os­so­liń­ski otrzy­mał no­mi­na­cję na wo­je­wo­dę san­do­mier­skie­go, a sie­dem lat póź­niej do­szedł do szczy­tu swo­jej ka­rie­ry osią­ga­jąc god­ność kan­cle­rza wiel­kie­go ko­ron­ne­goKanclerz wielki koronny – urzędnik kierujący kancelarią królewską Korony Królestwa Polskiego i odpowiadający za politykę zagraniczną Królestwa Polskiego. Urząd ten pojawił się na początku XII wieku i był sprawowany przez osobę duchowną. Później urzędnik ten zwany był kanclerzem Królestwa Polskiego, jeszcze później kanclerzem koronnym. , naj­wyż­szy urząd świec­ki w Rze­czy­po­spo­li­tej.

Ossoliński był oczy­wi­ście czło­wie­kiem bar­dzo bo­ga­tym, jed­nak ma­ją­tek je­go nie pre­zen­to­wał się aż tak oka­za­le, jak wska­zy­wa­ły­by to peł­nio­ne urzę­dy. Prze­de wszyst­kim jed­nak nie był on ni­gdzie za­dłu­żo­ny, co wśród ma­gna­te­rii tam­tych cza­sów nie zda­rza­ło się czę­sto. Wy­so­kie do­cho­dy za­wdzię­czał go­spo­dar­no­ści i tro­sce, ja­ką ota­czał swe do­bra, oraz prze­de wszyst­kim wiel­kiej hoj­no­ści ze stro­ny Wła­dy­sła­wa IV, od któ­re­go otrzy­mał dzie­sięć sta­rostw. Po śmier­ci oj­ca za­miesz­kał w Os­so­li­nie, gdzie wy­sta­wił pięk­ną, choć względ­nie nie­wiel­ką re­zy­den­cję. Po­nad­to w po­bli­skim Kli­mon­to­wie wspo­mógł ukoń­cze­nie klasz­to­ru do­mi­ni­ka­nów i zbu­do­wał opo­dal no­wy ko­ściół, w któ­rym po śmier­ci zło­żo­no je­go cia­ło. Był współ­fun­da­to­rem ko­le­gium i ko­ścio­ła je­zu­itów w Byd­gosz­czy oraz klasz­to­ru Ka­me­du­łów pod War­sza­wą. Je­go naj­więk­szym przed­się­wzię­ciem bu­dow­la­nym by­ło jed­nak wznie­sie­nie w la­tach 1639-42 pa­ła­cu w War­sza­wie, zwa­ne­go póź­niej pa­ła­cem Brühla, w owym cza­sie naj­wy­staw­niej­szej re­zy­den­cji w sto­li­cy.

Jerzy Ossoliński oprócz nie­wąt­pli­wych ta­len­tów po­li­tycz­nych zna­ko­mi­cie też wła­dał pió­rem. Był au­to­rem Dzien­ni­ka włas­ne­go ży­cia, na­pi­sał roz­pra­wę De Op­ti­mo Sta­tu ret­pu­bli­cae oraz licz­ne mo­wy o cha­rak­te­rze po­li­tycz­no-spo­łecz­nym. Zmarł w wie­ku 55 lat w wy­ni­ku uda­ru mó­zgu.


WIDOK ZAMKU OD POŁUDNIOWEGO ZACHODU W 1794, AKWARELA ZYGMUNTA VOGELA


Jesienią 1633 Ossoliński wy­je­chał z po­sel­stwem do Rzy­mu, aby ofi­cjal­nie po­in­for­mo­wać pa­pie­ża Ur­ba­na VIII o ko­ro­na­cji kró­la Wła­dy­sła­wa. Uro­czy­sty wjazd do wiecz­ne­go mi­asta, ja­ki od­był się dnia 27 li­sto­pa­da, z uwa­gi na prze­pych i os­cen­ta­cyj­ną opra­wę, wy­warł na współ­czes­nych ogrom­ne wra­że­nie i zna­lazł od­zwier­cie­dle­nie w ów­czes­nych dia­riu­szach i wspom­nie­niach. Rów­no­cze­śnie stał się trwa­łym sym­bo­lem pu­stych ge­stów mag­nac­kich i sar­mac­kiej próż­no­ści. Po­ni­żej skró­co­ny opis tej barw­nej uro­czy­sto­ści.

Na przodzie ka­wal­ka­dy je­cha­ło dwóch szlach­ci­ców ze służ­by po­sła, ubra­nych po pol­sku w atła­sy szkar­łat­ne. Za ni­mi 22 wo­zy okry­te czer­wo­nym suk­nem z her­ba­mi pa­nów pol­skich bio­rą­cych udział we wjeź­dzie. Da­lej 10 wiel­błą­dów z grzy­wa­mi przy­ozdo­bio­ny­mi srebr­ny­mi nić­mi, po­kry­tych czer­wo­nym ak­sa­mi­tem haf­to­wa­nym w zło­te list­ki z kol­ca­mi srebr­ny­mi i ze sznu­ra­mi jed­wab­ny­mi: wprzód po­pro­wa­dzi wo­zy pa­ra przy­sta­wów, szar­łat­ni­mi kry­te ku zie­mi opo­na­mi; po nich zło­tem szy­te da­wały znać To­po­ry, że po­sel­skie be­ły, a mu­ły uro­dzi­we cięż­ko ich ciąg­nę­ły; w trop ich dzie­sięć wiel­błą­dów po­ko­jo­we nie­śli sprzę­ty dro­gie [...]. Zwie­rzę­ta te pro­wa­dzi­li Ta­ta­rzy i Or­mia­nie prze­pa­sa­ni zło­ty­mi łań­cu­cha­mi, w za­wo­jach na gło­wach. Za ni­mi je­cha­ło 40 ko­za­ków ubra­nych w prze­pa­sa­ne zło­tem fe­re­zje szkar­łat­ne: a Per­se i Or­mie­ni w tu­rec­kich za­wo­jach po gar­bach im sie­dzie­li; trę­ba­cze za ni­mi w tej­że bar­wie, pod świet­no for­ga­mi stru­si­mi, ciąg­nio­nej, po­trę­bu­jąc ko­za­kom czter­dzie­stu [...]. Za ko­za­ka­mi od­dział jaz­dy pa­pies­kiej z trę­ba­cza­mi oraz po­ko­jow­cy jaz­dy pa­pies­kiej i po­ko­jow­cy kar­dy­nal­scy. Każ­dy z nich miał na ra­mie­niu ka­pe­lusz swe­go kar­dy­na­ła. Póź­niej je­chał star­szy po­ko­jo­wy po­sła Ko­ci­szew­ski ubra­ny na bia­ło ze skrzy­dła­mi z piór żu­ra­wich, za nim 30 po­ko­jo­wych w błę­kit­nych fe­re­zjach atła­so­wych.



Dalej szli służący pro­wa­dzą­cy 5 ko­ni tu­rec­kich. Sio­dło pierw­sze­go sa­dzo­ne by­ło dia­men­ta­mi, dru­gie­go tur­ku­sa­mi, trze­cie­go ru­bi­na­mi, czwar­te­go in­ny­mi klej­no­ta­mi, a pią­te­go świe­ci­ło dia­men­ta­mi, szcze­gól­nie błysz­czał rząd spod dia­men­tów. Umiesz­czo­no tam klej­not war­ty 30 tys. zło­tych. Dwa ko­nie mia­ły zło­te pod­ko­wy, któ­re, umyśl­nie źle przy­mo­co­wa­ne, roz­pa­dły się. Na­stęp­nie je­cha­ło na tu­rec­kich ko­niach trzy­dzie­stu dwo­rzan po­sła. Naj­zna­ko­mit­si z or­sza­ku po­sła obe­dien­cyj­ne­go je­cha­li mię­dzy dwo­ma ary­sto­kra­ta­mi rzym­ski­mi, naj­pierw ka­no­nik kra­kow­ski, da­lej trzech sy­nów pod­skar­bie­go wiel­kie­go li­tew­skie­go. Za ni­mi je­cha­li: Wę­żyk, bra­ta­nek pry­ma­sa, Krzysz­tof Lanc­ko­roń­ski i Sta­ni­sław Mi­noc­ki. Po nich ka­no­nik płoc­ki Fi­lip Lip­ski i se­kre­ta­rze kró­lew­scy: Do­me­ni­co Ron­cal­li; pi­sarz po­sel­stwa i Do­bie­sław Ciek­liń­ski. Je­go koń zer­wał łań­cuch zło­ty z rzę­du, ce­lo­wo źle za­mo­co­wa­ny, któ­ry roz­sy­pał się mię­dzy ga­piów. Z ni­mi je­cha­li mło­dzi mag­na­ci z naj­sław­niej­szych pol­skich do­mów: na prze­dzie Ze­brzy­dow­ski ubra­ny po fran­cu­sku, da­lej Go­siew­ski wo­je­wo­dzic smo­leń­ski, Po­toc­ki wo­je­wo­dzic brac­ław­ski, bra­cia Fir­le­jo­wie wo­je­wo­dzi­ce san­do­mier­scy, Tar­now­ski wo­je­wo­dzic in­flan­cki, Lu­bo­mir­ski wo­je­wo­dzic rus­ki, Mi­ko­łaj Os­so­liń­ski, Gru­dziń­ski wo­je­wo­dzic ka­li­ski i Da­ni­ło­wicz sta­ro­sta par­czow­ski. Na­stęp­nie po­dą­ża­ło dwóch mi­strzów ce­re­mo­nii, za któ­ry­mi szedł trzy­dzie­sto­oso­bo­wy od­dział pie­cho­ty po­sła.



Ossoliński ubrany był w bia­ły do­ło­man ze zło­ty­mi kwia­ta­mi, z dwu­dzie­sto­ma pęt­li­ca­mi i gu­zem dia­men­to­wym. U bo­ku miał sza­blę opraw­ną w zło­to i ru­bi­ny, war­tą 20 tys. zło­tych. Na do­ło­ma­nie miał fe­re­zję, z dwu­dzie­sto­ma pęt­li­ca­mi i gu­za­mi dia­men­to­wy­mi, za czap­ką za­po­nę z ki­tą, któ­ra aż się świe­ci­ła od dia­men­tów. Wjeż­dżał na ko­niu z rzę­dem ru­bi­no­wym, sio­dło zaś sa­dzo­ne by­ło dro­gi­mi ka­mie­nia­mi, zaś przy uszach koń­skich po­wie­wa­ły dwie ki­ty: koń pod nim, stro­jem i pięk­no­ścią wszy­tkim nie­po­rów­na­ny, szum­ne wa­żeł no­gi, szcze­ro od ma­ni­je­ry ju­bi­ler­skiej dro­giéj błysz­cząc i chry­zo­li­tów; sza­ta haf­to­wa­na w łu­skę zło­tą, któ­rą mu tam, gdzie za­pi­na­na, z dy­ja­men­tów wscho­do­wych pęt­li­ce oku­ły, czoł­der per­ły i krwa­we ru­bi­ny po­su­ły [...]. Oto­czo­ny był pa­pies­ki­mi szwaj­ca­ra­mi, przed któ­ry­mi szło 30 lu­dzi z je­go od­dzia­łu. Za nim po­dą­ża­li bi­sku­pi i pra­ła­ci, a da­lej je­cha­ła ka­re­ta po­sła z ak­sa­mit­nym czer­wo­nym obi­ciem, haf­to­wa­nym zło­tem i ze zło­ty­mi frędz­la­mi. Ca­ła ta ka­wal­ka­da pro­wa­dzo­na by­ła przez wie­le ulic, aby jak naj­wię­cej chęt­nych mo­gło zo­ba­czyć nie­zwy­kłe wi­do­wi­sko.

Za T. Makowski Przesławny wjazd Jerzego Ossolińskiego do Rzymu


WIDOK ZAMKU OD PÓŁNOCY NA AKWARELI J. KLAUZMONTA, KONIEC XVIII WIEKU

G

dy w 1650 roku Jerzy Ossoliński zmarł, ma­jątek tra­fił w rę­ce cór­ki An­ny Te­re­sy (zm. 1651) oraz jej mę­ża Zyg­mun­ta Den­hof­fa her­bu włas­ne­go (zm. 1655), sta­ro­sty byd­go­skie­go i kraj­cze­goKrajczy – urzędnik dworski pierwotnie mający obowiązek krajania potraw na stół królewski, potem tytuł honorowy. kró­lo­wej Pol­ski Lud­wi­ki Ma­rii Gon­za­gi. Kil­ka lat póź­niej Os­so­lin zo­stał za­ję­ty i złu­pio­ny przez woj­ska szwedz­kie i od­dzia­ły sied­mio­grodz­kie Je­rze­go Ra­ko­cze­go. Po­mi­mo, że syn Te­re­sy Fran­ci­szek Bo­gu­sław Den­hoff (zm. 1703) od­bu­do­wał za­mek ze znisz­czeń wo­jen­nych, ten ni­gdy nie od­zy­skał już bla­sku, ja­kim lśnił w pierw­szej po­ło­wie XVIII wie­ku. Poz­ba­wio­ny funk­cji ro­do­wej sie­dzi­by po­wo­li nisz­czał, na co wpływ mia­ły nie­wąt­pli­wie czę­ste zmia­ny wła­ści­cie­li. Na prze­strze­ni dwóch ko­lej­nych stu­le­ci wła­da­li nim bo­wiem Os­so­liń­scy, Ze­brzy­dow­scy, Mor­szty­no­wie, Den­hof­fo­wie, Po­toc­cy, San­gusz­ko­wie oraz Lu­bo­mir­scy. Z prze­pro­wa­dzo­ne­go w 1732 ro­ku spi­su in­wen­ta­rza dóbr os­so­liń­skich wy­ła­nia się smut­ny obraz bu­dow­li czę­ścio­wo po­zba­wio­nej da­chu, drzwi i okien. Jesz­cze Jó­zef Jan Kan­ty Os­so­liń­ski (zm. 1780) pod­jął się pró­by ra­to­wa­nia pod­upa­da­ją­cej re­zy­den­cji, któ­rej mu­ry ze wzglę­du na osu­wa­nie się wierzch­nich warstw zie­mi po­pę­ka­ły i gro­zi­ły za­wa­le­niem. Dla ich za­bez­pie­cze­nia wznie­sio­no wów­czas po­tęż­ne przy­po­ry się­ga­ją­ce dru­gie­go pię­tra. Wy­re­mon­to­wa­no też wciąż za­miesz­ka­ną część zam­ku.



WIDOK ZAMKU WKRÓTCE PO ROZBIÓRCE, RYCINA Z 1826 ROKU

P

o śmierci Józefa Kan­te­go w 1780 za­mek tra­fił w rę­ce je­go sy­na Jó­ze­fa Sa­le­ze­go Os­so­liń­skie­go (zm. 1789), a ten jesz­cze te­go sa­me­go ro­ku od­sprze­dał go Fran­cisz­ko­wi Le­dó­chow­skie­mu her­bu Sza­ła­wa (zm. 1783), wo­je­wo­dzie czer­ni­chow­skie­mu. Po nim ma­ją­tek ob­jął An­to­ni Bar­tło­miej Le­dó­chow­ski (zm. 1835), dwo­rza­nin Sta­ni­sła­wa Au­gu­sta Po­­nia­tow­skie­go, któ­ry po nie­uda­nym po­wsta­niu ko­ściusz­kow­skim sprze­dał do­bra wo­łyń­skie i ma­zo­wiec­kie, a na­stęp­nie osiadł na zam­ku os­so­liń­skim. Wte­dy też pod­jął brze­mien­ną w skut­kach de­cy­zję...o wy­sa­dze­niu go w po­wie­trze. Jak za­pla­no­wał, tak zro­bił i w 1816 ro­ku po zam­ku po­zo­sta­ło już tyl­ko wspom­nie­nie. Do dziś nie wia­do­mo, co skło­ni­ło Le­dó­chow­skie­go do re­ali­za­cji te­go sza­leń­cze­go pla­nu. Nie­któ­re źró­dła po­da­ją, że w ten spo­sób chciał so­bie uła­twić po­szu­ki­wa­nie skar­bu ukry­te­go rze­ko­mo po­śród zam­ko­wych mu­rów, in­ne zaś - że zro­bił to w tro­sce o mo­ra­le wła­snych sy­nów, by mu (za­mek) w pysz­ność sy­nów nie wbi­jał, a ci nie za­cią­ga­li kar­cia­nych i pi­jac­kich dłu­gów pod za­staw ro­do­wej sie­dzi­by.



RUINA ZAMKU OSSOLIŃSKIEGO NA OBRAZIE ALFREDA SCHOUPPE Z 1860 ROKU

RYCINA FABIJAŃSKIEGO, "TYGODNIK ILUSTROWANY" 1862




[...] W tym stanie dotrwał w ca­ło­ści za­mek w Os­so­li­nie. Wte­dy, jak po­wszech­nie utrzy­mu­ją, ów­czes­ny je­go wła­ści­ciel, ze­braw­szy ca­łą ro­dzi­nę, w jej oczach zbu­rzyć go ka­zał, z ob­awy, aby syn, któ­re­mu­by się ma­jęt­ność do­sta­ła, za­miesz­kaw­szy wspa­nia­ły za­mek, nie si­lił się nad od­po­wie­dni one­mu prze­pych i na spro­sta­nie pod wzglę­dem oka­za­ło­ści daw­nych je­go dzie­dzi­com. Z in­nych zno­wu źró­deł wia­do­mo, że owo zbu­rze­nie na­stą­pi­ło ce­lem wy­na­le­zie­nia bo­gactw, ja­kie we­dle po­da­nia lu­du mia­ły być rze­ko­mo przez za­ło­ży­cie­la Os­so­liń­skie­go w zam­ku za­mu­ro­wa­ne. Na­dzie­je ato­li chci­we­go wła­ści­cie­la za­wio­dły, bo je­dy­nie w po­szu­ki­wa­niu tem wy­kry­to ma­ły srebr­ny kre­dens, któ­ry jed­nak spa­da­jąc po gru­zach i ska­le, w ty­siącz­ne ro­zbił się ka­wał­ki. Dziś z czę­ści ze­wnętrz­nej zam­ku osta­ła pięk­na bra­ma wjaz­do­wa z mo­stem na mu­ro­wa­nej ar­ka­dzie po­ło­żo­nym, a w sa­mej czę­ści miesz­kal­nej ścia­na z okrą­głą basz­tą, we­wnętrz­ne zaś ścia­ny mo­cno są po­nisz­czo­ne. Ca­ła bu­dow­la, jak się prze­ko­nać moż­na z ry­sun­ku u te­raź­niej­sze­go wła­ści­cie­la Os­so­li­na prze­cho­wy­wa­ne­go, mia­ła styl wło­ski, dach był za­kry­ty, a ścia­ny, któ­re go za­sła­nia­ły, by­ły oz­do­bio­ne zwy­kłe­mi te­go ro­dza­ju bu­do­wom blasz­ka­mi w kształ­cie wie­ży­czek spi­cza­sto za­koń­czo­nych. Nad głów­ne­mi drzwia­mi, na mar­mu­ro­wej ta­bli­cy, wy­ry­ty jest na­pis [...] dziś już zu­peł­nie nie­czy­tel­ny. Po­za zam­kiem roz­cią­gał się pięk­ny wło­ski ogród, z któ­re­go kil­ka­na­ście tyl­ko drzew po­zo­sta­ło, resz­ta obró­co­na w łą­kę. W ogó­le ru­ina ta, acz­kol­wiek sto­sun­ko­wo ma­ła, jest do­syć cha­rak­te­ry­stycz­ną i o ca­ło­ści zam­ku jesz­cze do­bre da­je wy­obra­że­nie. Po­ło­że­nie jest wspa­nia­łe.

Tygodnik Ilustrowany, 1862




WIDOK RUIN OD POŁUDNIA, WYŻEJ RYSUNEK ELWIRA ANDRIOLLIEGO Z 1885
PONIŻEJ FOTOGRAFIA WYKONANA KILKANAŚCIE LAT WCZEŚNIEJ, BO W ROKU 1872, ŻRÓDŁO: FOTOPOLSKA.EU

N

a wzgórzu zamkowym pozostały je­dy­nie szcząt­ki mu­rów, reszt­ki umoc­nień i sa­mot­na wie­ża. Wła­ści­cie­lem tych ru­in zo­stał w 1831 ro­ku Igna­cy Le­dó­chow­ski (zm. 1870), ge­ne­rał, do­wód­ca obro­ny Mo­dli­na w po­wsta­niu li­sto­pa­do­wym. Dla nie­go te zglisz­cza sta­no­wi­ły prze­de wszyst­kim dar­mo­we i ła­two do­stęp­ne źró­dło ma­te­ria­łu bu­dow­la­ne­go, któ­re wy­ko­rzy­sta­no mię­dzy in­ny­mi do roz­bu­do­wy re­zy­den­cji Le­dó­chow­skich w Gór­kach Kli­mon­tow­skich. Jesz­cze przed ro­kiem 1915 sta­ły tu­taj mu­ry bra­my wjaz­do­wej, most oraz wie­ża. W la­tach 20. XX wie­ku ostat­ni przed­wo­jen­ny wła­ści­ciel Os­so­li­na Mi­chał Kar­ski uru­cho­mił po­śród nich go­rzel­nię. Za­rów­no go­rzel­nia, jak i wie­ża zam­ko­wa prze­sta­ły ist­nieć w 1944 ro­ku, gdy wy­co­fu­ją­ce się woj­ska nie­miec­kie wy­sa­dzi­ły je ja­ko po­ten­cjal­ny punkt ob­ser­wa­cyj­ny dla zbli­ża­ją­cych się So­wie­tów. We­dług nie­po­twier­dzo­nych źró­deł gruz po znisz­czo­nych bu­dyn­kach Ro­sja­nie wy­ko­rzy­sta­li do utwar­dze­nia prze­pra­wy czoł­go­wej. Po­dob­no jesz­cze dziś ka­mie­nie z zam­ku moż­na spot­kać na dro­dze do po­blis­kie­go Zda­no­wa.



WZGÓRZE ZAMKOWE WIDZIANE OD PÓŁNOCY, OKOŁO 1915


DROGA DO WILKOWIC W ROKU 1905 I 2008


DZIEJE ZAMKU

OPIS ZAMKU

ZWIEDZANIE


Z

amek XVII-wieczny zbudowano z ła­ma­ne­go ka­mie­nia i ce­gły, na pla­nie czwo­ro­bo­ku, któ­ry two­rzy­ły oka­la­ją­ce nie­wiel­ki dzie­dzi­niec czte­ry skrzy­dła miesz­kal­ne o trzech kon­dy­gna­cjach i de­ko­ra­cyj­nym zwień­cze­niu w for­mie re­ne­san­so­wej at­ty­ki. Bu­dyn­ki by­ły otyn­ko­wa­ne, czę­ścio­wo bo­nio­wa­ne i ozdo­bio­ne de­ta­lem ka­mie­niar­skim wy­ko­na­nym z pia­skow­ca. Ich część par­te­ro­wą wy­ko­rzy­sta­no ja­ko po­miesz­cze­nia go­spo­dar­cze – mie­ści­ły się w nich m.in. iz­by dla służ­by, skar­biec, kuch­nia, wej­ścia do piw­nic, a tak­że ...sklep, gdzie ko­nie trzy­ma­ją.... Głów­ne sa­le re­pre­zen­ta­cyj­ne usy­tu­owa­no na dru­giej i trze­ciej kon­dyg­na­cji skrzy­dła pół­noc­ne­go. Wy­po­sa­żo­no je w mar­mu­ro­we po­sadz­ki oraz ko­mi­ny z fun­da­men­ta­mi na ba­la­sach, gzym­sy zło­co­ne su­to jak­by szcze­ro­zło­te, ok­na krysz­ta­ło­we w ołów wy­pra­wia­ne, su­fi­ty na płót­nie ma­lo­wa­ne, drzwi sny­cer­ską ro­bo­tą. Wśród nich by­ła bi­blio­te­ka, wca­le pięk­na, wy­zła­ca­na z por­tre­ta­mi. W jed­nej z kom­nat na ścia­nach za­mon­to­wa­no trzy­na­ście zło­co­nych be­lek, po­mię­dzy któ­re wkom­po­no­wa­no ma­lo­wi­dła miast eu­ro­pej­skich, a jej cen­tral­ną część zdo­bił ko­mi­nek z dwo­ma po­są­ga­mi trzy­ma­ją­cy­mi herb Os­so­liń­skich. Wy­strój po­mies­zczeń po­zo­sta­łych skrzy­deł re­zy­den­cji nie był już tak wy­twor­ny, a pod­sta­wo­wy ma­te­riał do ich wy­koń­cze­nia sta­no­wi­ło drew­no.



DZIEDZINIEC ZAMKU W OSSOLINIE WG J. KLAUZMONTA, 1794

W

południowym narożniku zam­ku sta­nę­ła cy­lin­drycz­na wie­ża, być mo­że po­zo­sta­łość po star­szym za­ło­że­niu, któ­ra w cza­sach no­wo­żyt­nych peł­ni­ła funk­cję ka­pli­cy. To­wa­rzy­szy­ły jej trzy nie­wiel­kie wie­życz­ki wkom­po­no­wa­ne w po­zo­sta­łe na­ro­ża skrzy­deł miesz­kal­nych. Ca­łość oto­czo­no mu­rem obron­nym bieg­ną­cym po kra­wę­dzi wzgó­rza, przy czym po­zo­sta­ło­ści ziem­nych umoc­nień skła­nia­ją do przy­pusz­czeń, że w skład sys­te­mu for­ty­fi­ka­cyj­ne­go wcho­dzi­ły tak­że ba­stio­ny. Do­jazd do zam­ku wiódł przez jed­no­przę­sło­wy ar­ka­do­wy most, prze­rzu­co­ny nad głę­bo­kim wą­wo­zem, i da­lej przez bra­mę o kształ­cie zbli­żo­nym do łu­ku tryum­fal­ne­go. Funk­cję słu­żeb­ną wo­bec zam­ku peł­ni­ło znaj­du­ją­ce się po dru­giej stro­nie wą­wo­zu przed­zam­cze.



WZGÓRZE ZAMKOWE Z POZOSTAŁOŚCIĄ BRAMY I MOSTU, WIDOK OD POŁUDNIA


DZIEJE ZAMKU

OPIS ZAMKU

ZWIEDZANIE


Z

achowały się jedynie fun­da­men­ty mu­rów zam­ko­wych, po­zo­sta­ło­ści je­go piw­nic, a tak­że re­lik­ty bra­my wjaz­do­wej oraz frag­ment ar­ka­dy ka­mien­ne­go mo­stu łą­czą­ce­go za­mek z pod­zam­czem. Jest ona ma­low­ni­czo prze­rzu­co­na nad wą­wo­zem, któ­rym dziś pro­wa­dzi wą­ska lo­kal­na dro­ga. Jesz­cze kil­ka­na­ście lat te­mu wzgó­rze zam­ko­we po­ro­śnię­te by­ło krza­ka­mi i gę­stą zie­le­nią, co moc­no kom­pli­ko­wa­ło od­na­le­zie­nie wszyst­kich re­lik­tów wa­row­ni. Dziś już krza­ków tu­taj nie ma, są za to dwie chy­bo­tli­we ła­wecz­ki i śla­dy po ogni­skach. Wi­dać (rów­nież po ilo­ści śmie­ci), że miej­sce to słu­ży lo­kal­nej spo­łecz­no­ści :-(




PLATEAU WZGÓRZA ZAMKOWEGO Z POZOSTAŁOŚCIAMI FUNDAMENTÓW I PIWNIC



Wstęp wolny


Ruinę można zwiedzać wspólnie ze swoim psem.


Miejsce dobrze nadaje się do fo­to­gra­fo­wa­nia z po­wie­trza: Os­so­lin znaj­du­je się w stre­fie wol­nej od ko­ry­ta­rzy po­wietrz­nych, a wo­kół ruin nie ma żad­nych za­bu­do­wań ani wy­so­kich drzew.




RELIKTY MOSTU I BRAMY ZAMKOWEJ


DOJAZD


O

ssolin położony jest około 20 km na za­chód od San­do­mie­rza i 5 km na pół­noc­ny wschód od Kli­mon­to­wa. Nie­ła­two tu­taj tra­fić, dla­te­go nie­oce­nio­na mo­że się oka­zać po­moc GPS. Ru­ina znaj­du­je się przy dro­dze pro­wa­dzą­cej z Wil­ko­wic do Dziew­ko­wa, 300 me­trów na po­łu­dnie od przy­stan­ku PKS. (ma­pa zam­ków wo­je­wódz­twa świę­to­krzy­skie­go)



Jadąc w/w drogą nie sposób nie za­uwa­żyć ar­ka­do­we­go mo­stu, gdyż ten prze­rzu­co­ny jest po­nad na­szy­mi gło­wa­mi. Tuż obok znaj­du­je się ma­ły par­king z ta­bli­cą in­for­ma­cyj­ną za­wie­ra­ją­cą naj­waż­niej­sze fak­ty z hi­sto­rii zam­ku.


Rowery zostawiamy u pod­nó­ża wznie­sie­nia. Je­że­li ro­wer bar­dzo cen­ny, moż­na go wnieść na gó­rę, choć wy­ma­gać to bę­dzie nie­co wy­sił­ku.





LITERATURA


1. R. Jurkowski: Zamki świętokrzyskie, Wydawnictwo CM 2017
2. L. Kajzer, J. Salm, S. Kołodziejski: Leksykon zamków w Polsce, Arkady 2001
3. R. Rogiński: Zamki i twierdze w Polsce, IWZZ 1990
4. A. R. Sypek: Zamki i warownie ziemi sandomierskiej, Trio 2003
5. A. Wagner: Murowane budowle obronne w Polsce X-XVIIw., Bellona 2019


RUINA ZAMKU POŁOŻONA JEST NA ROWEROWYM SZLAKU ARCHITEKTURY OBRONNEJ


W pobliżu:
Międzygórz - relikty zamku królewskiego z XIV w., 13 km
Tudorów - relikty zamku rycerskiego z XIV w., 17 km
Ujazd - ruina zamku Krzyżtopór, 18 km
Sandomierz - zamek królewski z XIV w., 22 km
Ptkanów - ufortyfikowany kościół św. Idziego z XIV w., 24 km




WARTO ZOBACZYĆ:



IMG src=

W Klimontowie, ko­le­gia­tę św. Jó­ze­fa z XVII wie­ku zbu­do­wa­ną z fun­da­cji Je­rze­go Os­so­liń­skie­go wg pro­jek­tu Waw­rzyń­ca Se­ne­sa. Zbu­do­wa­na na pla­nie elip­sy świą­ty­nia na­le­ży do gro­na naj­bar­dziej ory­gi­nal­nych w Pol­sce dzieł ba­ro­ko­wej ar­chi­tek­tu­ry sa­kral­nej, swą for­mą na­wią­zu­jąc do we­nec­kiej ba­zy­li­ki St. Ma­ria del­la Sa­lu­te.


IMG src=

Rów­nież w Kli­mon­to­wie, na skra­ju mia­sta, daw­ny klasz­tor do­mi­ni­ka­nów oraz ko­ściół pw. NMP i św. Jac­ka, wznie­sio­ne w pierw­szej po­ło­wie XVII wie­ku z fun­da­cji Zbig­nie­wa Os­so­liń­skie­go. Po ostat­niej woj­nie w gma­chu klasz­tor­nym mie­ści­ła się szko­ła, obec­nie cze­ka on na za­go­spo­da­ro­wa­nie




POWRÓT

STRONA GŁÓWNA

tekst: 2013, 2021
fotografie: 2008, 2020
© Jacek Bednarek